Piszący te słowa pamięta czas, kiedy ów projekt z jednoosobowego projektu przerodził się w studyjno-koncertowy tandem Oda i Rexa Rottena.
Od pewnego czasu H.EXE to trio, a dzięki gitarze, którą obsługuje Luké muzyka zespołu nabrała niespotykanego charakteru, który wciąż pozostając wierny stylistyce dark electro nabrał ciężaru i głębi.
Ten rok był dla H.EXE wyjątkowo aktywny – nowy album długogrający, EP „300” (premiera niebawem) i sporo koncertów, z których niektóre jeszcze przed nami (22 listopada w Łodzi, 13 grudnia w Warszawie). Rok kolejny to kolejne koncerty (24 stycznia w Zielonej Górze, 28 marca we Wrocławiu, 30 kwietnia w Łodzi i w lipcu na głównej scenie Castle Party).
Nie pozostało więc nic innego, jak poprosić Oda, założyciela H.EXE, żeby pokusił się o przybliżenie działalności artystycznej zespołu w tak aktywnym okresie.
Krzysztof Zatycki – zdjęcie główne, Piotr „Raven” Zawadzki – ujęcia z koncertu
[halobox105]
Adalbert: Minęło już parę miesięcy od premiery „Human Flesh Recipies”, więc pewnie już nabraliście do niego trochę dystansu – jak teraz wygląda wasz odbiór tego krążka? Jesteście zadowoleni z decyzji o włączeniu brzmienia gitar do całości?
Odo: Bardzo! Udało nam się zachować nasze elektroniczne brzmienie i bez bolesnych kompromisów poszerzyć je o gitarę. Zresztą nie my pierwsi i nie ostatni. Były pewne obawy, bo oba te światy wbrew pozorom dosyć ciężko pożenić. Jednak się udało.
Wszystko to zasługa Luké, który gra z nami już od 2012 r. i Einara, który spędził niezliczone godziny nad miksem i masteringiem całej płyty. Przyznaję, to było wyzwanie dla nas wszystkich, ale bardzo nam zależało właśnie nad taką formą drugiego LP.
Adalbert: Macie na nim jakieś ulubione numery? Zapewne będą wśród nich te, które gracie na koncertach?
Odo: To się musi pokrywać. Moimi ulubionymi są zawsze te, które najlepiej przyjmują się na koncertach. Na samą myśl o „Seven Lovely Sins”, „300”, „Time of Contempt” czy „Underground” krew mi szybciej krąży, bo wiem, że miewam okazje poszaleć przy nich razem z całym klubem.
Adalbert: A jak z odbiorem albumu wśród publiki? Jakie głosy słyszeliście i czym różniły się od opinii, które pojawiły się po wydaniu „Killing Monsters”? O ile w ogóle zwracacie na takie głosy uwagę…
Odo: Jasne, że zwracamy, ale o to trzeba już spytać tych, którzy po ten album sięgnęli. Ciężko wyciągnąć wymierną średnią. Dla mnie najistotniejszą oceną są reakcje ludzi na koncertach. To zawsze jest bezlitosny egzamin, bo tu informacja zwrotna jest szybka i czytelna. Jak na razie wszyscy się dobrze bawią, o to chodzi!
Adalbert: Chciałbym pociągnąć jeszcze temat ostatniego krążka i trochę bliżej się mu przyjrzeć. Po wielokrotnych przesłuchaniach nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jest bardzo osobisty, a przynajmniej sprawia takie wrażenie.
Teksty i ekspresja „Time of Contempt”, czy „A Friend Worse Than an Enemy” nie pozostawiają złudzeń – człowiek człowiekowi wilkiem i lepiej już zaszyć się w podziemiu („Underground”) niż dać się przyrządzić i zjeść różnej maści ludożercom…
Odo: Muszą być osobiste. Inaczej nie miałbym siły, żeby je za każdym razem wykrzykiwać. Nie mam jednak aspiracji do poważnego filozofowania.
Nasza muzyka ma dawać zarówno nam, jak i innym dawkę czystej energii. Przy takim założeniu ciężko by mi było skłonić odbiorców do zabawy i jednoczesnej zadumy. Staram się raczej opisać coś, co wywarło we mnie jakieś szczególnie duże emocje.
Sprzedaję w nich siebie, ale chcę też coś kupić : świadomość, że gdzieś ktoś może pomyśli „wiem o czym ten facet mówi, czuję to podobnie”.
Adalbert: Jak już ustaliliśmy, są na „Human Flesh Recipies” blackmetalowe cytaty… choć sami na koncertach prowokująco przedstawiacie się „jesteśmy H.EXE i gramy black metal”. O co chodzi z tym black metalem? Blastów, tremola i lasu na okładkach H.EXE przecież nie uświadczymy.
[halobox26]
Odo: Kto wie, może kiedyś? 😉 Oczywiście, że jest to delikatna prowokacja. Chciałbym aby oba te światy – muzyka elektroniczna i metal – nie traktowały siebie wrogo.
W mojej ocenie są sobie bliskie, bliźniacze. W szczególności harsh electro i black metal. Pozornie skrajnie różne, ale przy dokładnej analizie pojawia się więcej cech wspólnych niż różnic. Wielu ludzi działających dzisiaj na scenie harsh electro to ex-metale.
Takich ludzi spotykam nieustannie na koncertach czy imprezach. Ale jednak wśród większości pokutują nadal nieprzyjemne stereotypy. Nie podoba mi się to i od początku staram się ten mur burzyć. I chyba coś zaczyna się zmieniać. Widzę, że coraz więcej muzyków bez cienia żenady podkreśla z dumą swoje metalowe korzenie. Zresztą patrząc subkulturowo sam od 25 lat jestem „metalem”, podobnie jak reszta składu H.EXE.
Adalbert: Czujecie się częścią polskiej sceny DI, czy nie obchodzą was takie klasyfikacje? Jeszcze na „Killing Monsters” wykrzykiwałeś, że „wielu tutaj robi dobrą robotę, ale zawsze znajdą się zakompleksieni idioci” – czyli lokalizowaliście swoją działalność na jakiejś określonej płaszczyźnie relacji artystyczno-międzyludzkich.
Odo: Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że polską scenę DI tworzą rzadko doceniani DJe i organizatorzy imprez. Podejmują często tytaniczną pracę, żeby ludzi zachęcić do przyjścia na imprezę, uczynić ją na tyle atrakcyjną, aby przebiła się przez konkurencję (najczęściej jest nią monitor komputera).
Podobnie jak my dopłacają do tego wszystkiego z własnych pieniędzy, których zwrotu się nigdy nie doczekają. A prostej wdzięczności? Czasem. Krytyki? Zawsze. To ci ludzie robią ową „dobrą robotę”. To oni sprawiają, że to wszystko się kręci, żyje.
Adalbert: W przyszłym roku na rozpisce Castle Party znaleźliście się całkiem wysoko. Ma to dla was jakieś znaczenie, czy będzie to po prostu kolejny koncert H.EXE?
[halobox25]
Odo: Żaden koncert nie jest dla nas zwyczajny, do odbębnienia. Każdy ma dla nas ogromne znaczenie. Jesteśmy wdzięczni organizatorom Castle Party za to wyróżnienie.
Sam byłem zaskoczony widząc oficjalny plakat na 2015 rok! Zobaczyć logo mojego zespołu tuż obok Paradise Lost ma dla mnie szczególne, osobiste znaczenie. Dla chłopaków z H.EXE jeszcze większe. Mam nadzieję, że tego dnia wszyscy będziemy się wyjątkowo dobrze bawić!
Adalbert: A propos koncertów? Wiecie, że jesteście w ścisłej czołówce koncertujących polskich kapel dark independent, mimo, że nie gracie regularnych tras? Dlaczego chce się wam tyle jeździć?
Odo: Powód jest banalnie prosty: H.EXE właśnie po to powstało, aby grać możliwie jak najwięcej koncertów. Współtworzenie projektu martwego scenicznie mijałoby się z celem, a jest nim energia, która się wytwarza tylko podczas występów na żywo. Ta muzyka ma dawać kopa i pomóc odreagować wszystkim, którzy tego potrzebują.
Adalbert: Zakładałeś, że to się tak wszystko potoczy, kiedy na nieistniejący już portal Altergothic wrzucałeś ogłoszenie, dzięki któremu do H.EXE dołączył Dziki i wszystko nabrało tempa?
[halobox10]
Odo: Do dzisiaj mam screena z tego maila 🙂 To przeszło moje najśmielsze wyobrażenia. Jestem absolutnie zaskoczony rozwojem tych wszystkich wydarzeń. W niektóre jest mi nadal ciężko uwierzyć, a przecież się odbyły – mam zdjęcia, filmy, świadków 😀 Wspólny koncert z Suicide Commando, a na koncie ponad 30 innych.
Na wymarzonym Castle Party będziemy teraz już po raz czwarty, w dyskografii są dwa longplaye, dwa single i dwie EPki. Wszystko w niecałe cztery lata, a przecież to było jak wczoraj, kiedy siedziałem wieczorami nad pierwszą EPką mając nadzieję, że komukolwiek moja dłubanina się spodoba.
Wiele osób ofiarnie i bezinteresownie nam pomagało o czym zawsze będę pamiętać.
Adalbert: Jakieś plany na przyszłość? Może nowa płyta przed kolejnym Castle Party?
Odo: Taki jest plan. Zawsze byłem zwolennikiem podejścia w stylu „you can have it right – or – you can have it right now”, więc pożyjemy zobaczymy 😉 Dziękuję Wojtku za możliwość wypowiedzenia.