Agresja, brud i industrial – wywiad z Orbicide
Adalbert: Witajcie! Jak to się stało, że postanowiliście razem tworzyć muzykę? Przypadek, czy może jeden was miał już wcześniej obmyśloną taką formułę projektu dark electro z death metalowym wokalem?
Adam: W trakcie pracy nad kolejnym kawałkiem w ramach projektu Kikut doszedłem do wniosku, że nie osiągnę nigdy pożądanego brzmienia bez wokalisty z prawdziwego zdarzenia. Problem rozwiązało ogłoszenie na fejsie. Choć muszę przyznać, że w tym momencie raczej myślałem o tworzeniu czegoś w stylu Front Line Assembly.
Jacek: Pracowaliśmy wtedy razem. Tak się złożyło, że względnie niedługo przed przeczytaniem rzeczonego ogłoszenia odkryłem istnienie Psyclon Nine i z miejsca przyciągnął mnie ten klimat. Kawałek Adama, który czekał na wokal nie trafił w moje zainteresowania, ale był punktem zaczepienia – zaproponowałem Adamowi współpracę w klimacie dark electro, co dla niego też było chyba przełamaniem rutyny. Kilka tygodni później trafiłem na koncert H.Exe w Liverpoolu. Kontakt z tą muzyką na żywo był motywujący. Ponadto w rozmowie z Odem po raz pierwszy usłyszałem o Halotan Records. I dzięki temu niewiele później zgłosiliśmy swój pierwszy kawałek, 128, na Halotan Sampler 03. Pasowało mi tam okrasić w jednym momencie dominujący wokal bardziej skręcający w stronę blacku deathowym akcentem. Jestem zadowolony z efektu i stąd nieco więcej podobnych akcentów w innych utworach.
Adalbert: Można więc powiedzieć, że Wrocław to miasto w którym rozwija się scena – przynajmniej na tyle, że istniejące zespoły i imprezy w klimacie stają się inspiracją dla powstawania nowych bandów. To niezwykle optymistyczna diagnoza, w czasie, która zadaje kłam stwierdzeniu, że niewiele się dzieje w polskiej mrocznej elektronice. A wy co sądzicie o obecnej sytuacji na polskiej scenie DI?
Adam: Sprawa jest dla mnie trochę zagadkowa. Jakieś 12 lat temu mogłem w małym mieście kupić kasetę Frontu 242, na Vivie Zwei regularnie puszczali Project Pitchfork, a w czasopiśmie „Plastik” pisali o Leather Strip i Test Dept. Byłem więc przekonany, że tego typu muzyka nie jest wcale jakąś straszną niszą. Gdy parę lat później zacząłem chodzić na imprezy i koncerty, zdziwiło mnie, że publika jest jednak bardzo mała. Być może przeszkodą jest nasza mentalność. Np. występ H.EXE na ostatnim Castlu był rewelacyjny, moim zdaniem lepszy niż większości zagranicznych gości — tyle że z niezrozumiałych dla mnie przyczyn chłopaków wepchnęli jako pierwszych i musieli grać w palącym słońcu, gdy ludzie albo dopiero zjeżdżali albo leczyli kaca w namiotach.
Adalbert: W jaki sposób się dogadujecie na płaszczyźnie artystycznej. Yossarian na swojej stronie soundcloud prezentuje brutalny i pełen ognia death metal bliski Suffocation, z kolei Adam jako Kikut to zupełne przeciwieństwo, czyli chłód i hipnotyzująca monotonia…
Jacek: Tak się składa, że poza Orbicide jedynie moja twórczość w ramach Kymatic została utrwalona w formie mniej więcej godnej Soundclouda. Nigdy nie ograniczałem się do jednego stylu czy jednego klimatu. Ta odmienność Orbicide – choć posiadająca oczywiście wspólny mianownik z resztą mojej działalności – od reszty mojej działalności muzycznej pozwala mi poszerzać swoje horyzonty i wabi świeżością. Mam wrażenie, że różnicowanie klimatów muzycznych pomiędzy wiele diametralnie innych gatunków pozwala na głębszy kontakt z każdym z nich, podnosi odporność na rutynę. Proste, skrajnie regularne rytmy dają zupełnie inną możliwość zabawy kompozycją niż aranżacje, w których kluczowe jest wyćwiczenie precyzyjnego przejścia między różnymi tempami czy z 4/4 na 7/4 i z powrotem, a chłodny akompaniament muzyki elektronicznej nadaje ciężkiemu wokalowi inny, ciekawy dla mnie charakter.
Adam: Swoją przygodę z muzyką elektroniczną zacząłem dość dawno. W podstawówce dostałem pod choinkę sampler do Amigi. Moje pierwsze zabawy były dość głupie, nagrywałem swoje beknięcia i grałem na nich kolędy. Ale jakiś czas później zacząłem traktować to poważniej, zaangażowałem się m.in. w tworzenie muzyki do sztuki teatralnej, taki dark ambient z kobiecymi wokalizami, nagrywałem też eksperymentalne kawałki inspirowane wczesnymi Neubautenami, które wrzucałem na świętej już pamięci mp3.wp.pl. Kiedyś były inne czasy i te kawałki miały tysiące ściągnięć bez żadnej promocji. Z dark electro zetknąłem się w 2002, gdy trafiła w moje ręce EP-ka „Cursed Land” Hocico. Zresztą w dalszym ciągu uważam, że to jedna z najważniejszych płyt i nie potrafię się uwolnić od wpływu tych brzmień. Jednak wobec braku wokalisty skupiałem się na electro-industrialu, gdzie zadowalające efekty udało mi się uzyskać przy pomocy mojego głosu i wokodera, czyli właśnie projekt Kikut. Dopiero dzięki Jackowi mogłem rozkręcić pełnotłusty projekt dark electro, jakim jest Orbicide.
Adalbert: Orbicide to niezwykle intrygująca nazwa, której znaczenie wyjaśnia się, gdy przeczytamy tekst utworu „Orbicide”. A może świat jest tak wkurzający, że sami mielibyście stać się wszechmocni i sprowadzić na ziemię drugi potop, a niemożliwość spełnienia tego marzenia prowadzi do frustracji, którą wyładowujecie tworząc tak brutalną muzykę?
Jacek: Chęć wyładowania pewnej frustracji jak najbardziej leży u podstaw tego projektu, ale stanowczo nie wrogość wobec świata. Absolutnie nie utożsamiam się z podmiotem lirycznym „Orbicide”. Brakowało mi zwięzłego określenia czynu, którym tak naprawdę był biblijny potop, więc stworzyłem sobie neologizm. Mam nadzieję, że przykuwający uwagę odpowiednio do wagi problemu. Wciąż sporo jest osób, które przyjmują za punkt odniesienia przy definiowaniu dobra i wartości życia ludzkiego zdanie bytu, który otwarcie żałuje aktu stworzenia ludzi i postanawia w związku z tym zabić ich wszystkich. A ex falso quodlibet i cały ten system staje się niebezpiecznie giętki.
Adam: Nazwa „Orbicide” ma jeszcze jedną zaletę — jest perfekcyjnie googlalna. A trudno o tak krótką nazwę, która nie byłaby zajęta przez dziesiątki firm, blogerów, artystów i onanistów.
Orbicide-Dychtomy Divine
[halobox50]
Adalbert: To prawda, nazwa jest genialna w swojej zwięzłości – co ciekawe według metal-archives.com żaden black- czy death- metalowy skład nie nosi takiej nazwy, więc podejrzewam, że niejeden upaćkany na biało fanatyk mroku zapłacze się na śmierć w swojej leśnej samotni. Ale poza zapadającą w pamięć nazwą nie zależy wam chyba za bardzo na rozgłosie? Oszczędne logo, żadnych fotek w odblaskowych spodniach i pomarańczowych włosach w opuszczonej fabryce konserw, czy już zawsze tak będzie?
Adam: Myślę, że po prostu skupiamy się na tym, co nam lepiej wychodzi. Od strony wizualnej stawiamy na minimalizm, taka estetyka jest nam najbliższa. Ale promocja jest nam bardzo potrzebna i jakieś fotki prędzej czy później mogą się okazać konieczne. Na wrzucaczu halotanowym kiedyś reklamowaliście takie zieloniutkie cyberkalesony, może jednak to coś dla nas…
Jacek: Raczej nie wyobrażam sobie, żebym czuł się naturalnie z taką formą promocji. Orbicide to projekt muzyczny, wszystko inne to dla mnie produkt uboczny. Takie podejście dość naturalnie skutkuje minimalizmem.
Adalbert:Prezentujecie niezwykle obskurnie brzmiące dark electro plasujące się w opozycji do dyskotekowych brzmień, które są obecnie niezwykle popularne. Co was najbardziej kręci w takich brudnych aranżach?
Adam: Mówiąc szczerze, nie trafia do mnie większość współczesnych brzmień spod znaku aggrotech czy dark electro. Muzyka ta straciła swoją pierwotną agresję, brud i „industrialność”, a oprócz tego oferuje niewiele w zamian — na tle mainstreamowych utworów klubowych też brzmi to słabo i płasko, często wolę już współczesny electro-industrial, czy nawet trance i minimal. W muzyce Orbicide staram się zachować tę pierwotną agresję, ciągłe uczucie niepokoju i pewną dawkę eksperymentów z szumem i hałasami, które zawsze mnie pociągały, a jednocześnie trzymać to w ryzach mocnego współczesnego beatu. Zresztą, od zbytniej taneczności odciąga mnie regularnie Jacek mówiąc, że „znowu zrobiłem umcy” — no i trzeba na nowo kombinować.
Jacek: Mam granice wytrzymałości względem taneczności i lekkości brzmienia, które często poznaję w ramach pracy przy utworach Orbicide. Ten brud i ciężar to elementy niezbędne abym miał możliwość odnalezienia się w muzyce elektronicznej. Podobnie jak Adam, pozostaję pod silnym wpływem pierwszego kontaktu z muzyką w tym klimacie. To było „Parasitic” Psyclonów. Pomyślałem, że pomimo techniawowych konotacji, ma to więcej mroku niż niejedna kapela blackowa, którą słyszałem. I tego chcę się trzymać.
Orbicide-128
Adalbert: Rozumiem więc, że macie już wypracowaną wizję tego, co chcielibyście robić w przyszłości. A nie obawiacie się, że taka przyjęta z góry “oldskulowość” może być hamulcem dalszego rozwoju?
Adam: Mam nadzieję, że jesteśmy „oldskulowi” co najwyżej w tym sensie, że nasza muzyka ma w sobie pierwotną agresję i brutalność. Od strony technicznej dołożyłem starań, by nasze produkcje brzmiały współcześnie. Dużo się zmieniło w brzmieniu muzyki elektronicznej w ciągu ostatnich dziesięciu lat i staram się równać pod tym względem do najnowszych wydawnictw, nie tylko tych z kręgów dark independent. Mam cichą nadzieję, że to się to udało.
Jacek: Nie obawiam się tego w ogóle. Nie stawiam sobie za cel w Orbicide zachowania czystości gatunkowej jakiegokolwiek stylu. Zależy mi na efekcie, a żeby zachować tą świeżość konieczna jest pewna elastyczność.
Adalbert: Wydaje się, że wasza nazwa to nie wszystko, co może kojarzyć się ze światem ekstremalnego metalu. Innym elementem jest tematyka tekstów – rozumiem, że spojrzenie na chrześcijaństwo i religię w ogólności jest dla was mocno inspirującą sprawą?
Jacek: Czerpię z religii Księgi. W szczególności interesująca jest dla mnie perspektywa chrześcijańska, ponieważ to ona kształtowała i kształtuje cywilizację, w której żyję. Katolicyzm przestał mnie interesować na tyle wcześnie, że ominął mnie komunijny rower i zegarek. Przez dłuższy czas zachowywałem od tych kwestii dość spory dystans, choć głos Kościoła we wszelkich dyskursach publicznych budził we mnie stopniowo coraz mocniejszy sprzeciw. Aż do momentu gdy wielu moich znajomych zaczęło się pobierać. W trakcie jednego z takich ślubów kościelnych usłyszałem piękne wykonanie psalmu 128. Zachwalanie trwożliwej postawy i wskazywanie strachu przed Bogiem jako źródła wszelkiego szczęścia groteskowo kontrastowało z moim rozumieniem ślubu. Stwierdziłem, że trudno byłoby o lepszy utwór traktujący o zagrożeniach postawy chrześcijańskiej. I tak powstał „128”. Formuła przejęcia istotnego fragmentu Biblii (w wersji Króla Jakuba, jako że to najpopularniejsze wydanie angielskojęzyczne) bardzo mi się spodobała. 95% Polaków deklaruje wiarę katolicką. Na oko 95% z tych 95% nie czytało Biblii i nie zna dogmatów, które akceptuje. Więc samym Słowem można nawracać… Również w nieco innym kontekście niż pierwotnie było to planowane.
Adam: Początkowo byłem przeciwny takiej koncepcji. Mam uczulenie na fanatyków, w tym fanatyków ateistów i obawiałem się, że w tym kierunku to pójdzie. Ale to, co robi Jacek, jest zupełnie inne, teksty są inteligentne i skłaniają do poważnego zastanowienia. Niepokojące jest to, że czasem nie potrzeba żadnego komentarza, bo oryginalne cytaty były wystarczająco szokujące.
Orbicide-The Holocaust ov Egypt
Adalbert: Cóż, znam jeszcze jeden zespół z kręgu ciężkiej muzyki, który wykonuje psalmy – to jest 2 Tm 2, 3, ale chyba oni je wykonują z innych pobudek. Wróćmy tymczasem do kwestii muzycznych. Niebawem nakładem Halotan Records ukaże się wasze debiutanckie EP. Opowiecie więcej o tym wydawnictwie?
Adam: Na płycie znajdzie się sześć oryginalnych utworów i sześć remiksów. Wszystkie łączy wspomniana surowość i agresja, nierzadko pojawiają się też niskie częstotliwości. Nie brakuje też mocnego tanecznego beatu. Mimo to, numery są dość różnorodne, każdy oparty na innych pomysłach i innych brzmieniach. Płyta jest też zróżnicowana wokalnie, dominują wokale w stylu blackmetalowym, ale Jacek też kilkakrotnie angażuje swój potężny growl. Na pewno nie jestem obiektywny, ale moim nieskromnym zdaniem efekt jest piorunujący. Remiksy też są różnorodne. Szczególnie przypadła mi do gustu interpretacja Hexisa (Peru).
Adalbert: Z tego co wiem Orbicide jest w tej chwili projektem studyjnym. Myśleliście o koncertach? Taki walec dźwiękowy aż prosi się o zaprezentowanie przed publicznością na żywo.
Jacek: Jak najbardziej. Uzbieraliśmy już dość materiału na sceniczny debiut. Knujemy i ćwiczymy – forma występu jest dla mnie szczególnie wymagająca, w wielu aspektach diametralnie różna od gry na żywo z zespołem.
Adam: Niedawno zainwestowałem w sprzęt i software, które ułatwią nam to zadanie. Problem w tym, że chyba obaj jesteśmy perfekcjonistami, więc trochę jeszcze przed nami pracy, zanim ośmielimy się wyjść z tym na scenę.
Adalbert: No ale świetnie, że takie plany w ogóle istnieją. Nie mogę się doczekać waszej EPki, mam nadzieję, że spotka się z dobrym przyjęciem i jeszcze bardziej zdeterminuje was do prezentacji materiału na żywo! Dzięki wielkie za wywiad!
Adam: To my dziękujemy! Przy okazji chciałem dodać, że od początku naszej działalności spotkaliśmy się z ogromnym wsparciem „ze środka sceny”, w szczególności ze strony całej ekipy Halotan Records i ze strony Trauma (Traumatize / Cold Therapy), za co serdecznie dziękujemy. Bez tego wsparcia nie mielibyśmy szans na wydanie płyty ani dotarcie do szerszego grona słuchaczy.
Jacek: Dzięki!