[halobox46]
Adalbert: Sporo czasu minęło od premiery „Hybrydy”, będzie z pięć lat. Jednak ten czas nie poszedł na marne, „Inerya” to pięćdziesiąt minut zwartych, przebojowych (jak na dark independent) kompozycji, o intrygującej atmosferze i pewnym potencjale tanecznym. A wy jesteście zadowoleni z tego krążka?
Arek: Nie zmarnowaliśmy tego czasu. Nie sztuką jest zrobić szybko nową płytę. Wyzwanie to wyrwanie się z szablonu anglojęzycznej sceny i stworzenie czegoś, co będzie oryginalne i zrozumiałe dla polskiego fana dark independent.
Mariusz: Zamierzony cel został osiągnięty, a opinię jak zawsze pozostawimy słuchaczom.
Adalbert: Jak wyglądał proces tworzenia materiału na album „Inerya”? Skondensowany przypływ twórczych mocy, czy jest to raczej rodzaj „muzycznego pamiętnika” ostatnich kilku lat?
Arek: W wolnych chwilach siadam i komponuję. Z tygla pomysłów wybieramy te najlepsze i wtedy dopiero zaczyna się zabawa.
Mariusz: Potem jest słowo. I tu w całości opieramy się na pomysłach Edyty (Wierzbickiej – przyp. Adalbert ), która pisze nam teksty od czasów Hybrydy. Moim zadaniem jest interpretacja, przetworzenie tego w muzyczne ciał.
Adalbert: Jesteście stricte elektronicznym zespołem, ale moim zdaniem nad waszą muzyką unosi się duch staroszkolnego grania lat osiemdziesiątych/dziewięćdziesiątych, który stawia przede wszystkim na mroczny klimat i niepokojące teksty. Czujecie się kontynuatorami tradycji gotyckiej/zimno falowej/new romantic, czy może nie obchodzą was takie szufladki i po prostu „tak wyszło”?
Arek: Zrozumiałe jest, że w naszej muzyce odnajdziesz wpływ lat 80/90. Przecież to one kształtowały nasz muzyczny gust. Ale dzięki nowoczesnym instrumentom możemy dodać coś swojego, nowatorskiego, szanując jednocześnie dorobek tych, którzy byli przed nami.
Mariusz: Hipokryzją byłoby twierdzenie, że odcinamy się od tego, co wcześniej działo się w muzyce elektronicznej. Świat dźwięków jest dla wszystkich, pozwala brać i dawać. My po prostu robimy swoje.
Adalbert: Wasze numery są dosyć bezpośrednie muzycznie – wyrazisty bas, zapamiętywana, posępna melodia plus mroczny wokal – żadnych zbędnych przerywników. Właśnie w takiej formie odnajdujecie się najlepiej?
Arek: Raczej tak, choć kusi ogromne spectrum możliwości technicznych. Przedobrzenie wiąże się jednak z chaosem, a to już nie jest fajne.
Mariusz: ,,Żadnej zbędnej filozofii”. Ważna jest równowaga nawet, jeśli masz do czynienia z wykręconymi dźwiękami.
Adalbert: Black Tower jest tylko do słuchania, czy też do zabawy? Pytam, bo takie numeryz nowej płyty jak „Diabeł w nim”, „Inerya”, „Feniks”, czy „Kardio” mają bardzo klubowy potencjał. W ogóle chciałem zapytać, czy celowo tak podbiliście tempo i bas, wydawało mi się, że kiedyś te elementy były odrobinę mniej wyeksponowane.
Arek: ,,Hybryda” była nastrojowa i posępna, a nawet momentami melancholijna. ,,Inerya” dalej pozostaje w mrocznym klimacie, ale przyspiesza do tempa, w którym żyjemy na co dzień. A więc tym razem materiał jest ostrzejszy, bardziej dynamiczny, oparty na transowych riffach.
Mariusz: Lubię, gdy ludzie nie tylko słuchają, a również bawią się przy naszej muzyce. Szczególnie, gdy gramy koncerty.
Adalbert: Dla porządku dodam, że w utworach w średnich tempach, gdzie atmosfera szczególnie gęstnieje („Uśpieni”, „Inny” – szczególnie remix) też czujecie jak ryba w wodzie… Bo „Inerya” to krążek zróżnicowany, chyba nie kręci was jednostajna młócka?
Arek: Jednostajna nie, ale dobrze zrobiona – nie boli.
Mariusz: Nasza muzyka, to różne stany świadomości – jeśli trzeba dopierdzielić, to robimy to najlepiej jak umiemy. Jeśli szukamy oddechu, jesteśmy jak „uśpieni”.
Adalbert: Jacyś muzyczni faworyci z ostatniego krążka? Numery, które są szczególnie ważne?
Arek: Wszystkie utwory z tej płyty są dla mnie ważne, bo nadałem im szczególny, osobisty charakter.
Mariusz: „Uśpieni”, „Inny”, ,,Duch” i „Feniks” – to moi faworyci.
Adalbert: Czy można się spodziewać jakiegoś teledysku? Pytam, bo macie na swoim koncie kilka bardzo udanych obrazków, np. do utworu „Quo”.
Mariusz: Obiecujemy, że w najbliższym czasie zaczniemy pracę nad clipem. Jesteśmy też otwarci na propozycje wszystkich zainspirowanych Ineryą, którzy chcieliby stworzyć do niej ciekawe obrazy.
Adalbert: „I tańczą mary, brodzą w popiołach – a moja wieża trwa” – takie słowa padają w utworze „Czarna wieża” . Przekuwacie niepokój i melancholię na coś ponadczasowego?
Arek: Tylko bogom co boskie. Nie próbujemy ścigać się z czasem, nie tworzymy uniwersaliów, które nie stracą na swojej aktualności za jakiś czas. Opowiadamy o tym co tu i teraz.
Mariusz: Mówimy o świecie, który jest tak powykrzywiany od stereotypów, że zupełnie nie potrzeba mu kolejnych. A jeśli już coś musi przetrwać, to niech przetrwa muzyka. Temat sam się stworzy.
[yframe url=’http://www.youtube.com/watch?v=3ackEOSLBOI’]
Adalbert: W ogóle skąd się biorą tekst Black Tower? Powstają jako uzupełnienie muzyki, czy raczej rodzą się niezależnie?
Arek: Utwory Black Tower to składowa trzech niezależnych żywiołów, które ostatecznie muszą dojść do porozumienia. Co ciekawe – teksty pisze kobieta, raz po raz częstowana ciężarem moich brzmień. Czasami jednak, to ja dostosowuje się do świata, który ona wykreowała i dopisuję muzykę.
Mariusz: A ja muszę stać się twarzą i głosem tego świata.
Adalbert: Zostawmy na chwilę temat ostatniej płyty. Jakie były początki waszego grania, co was nakłoniło do tworzenia?
Arek: My gramy od bajtla. Zawsze byle co było potencjalnym instrumentem- nawet to, co narysowane. Na początku było ciężko- brakowało sprzętu, sali prób. Pierwsze prawdziwe syntezatory pożyczaliśmy od kumpla, a te własne zakupiliśmy za pieniądze zarobione po godzinach- najczęściej podczas remontów. Z czasem dorobiliśmy się miejscówki w Gliwickim Domu Kultury i tam pozostaliśmy do dzisiaj.
Mariusz: Eksperymentowaliśmy – współpracowali z nami różni muzycy, ale ostatecznie pozostaliśmy w pierwotnym składzie.
Adalbert: Czy są dla was jacyś szczególnie ważni twórcy? Nie muszą to muzycy, pytam po prostu o szeroko pojęte inspiracje.
Mariusz: Nie ukrywamy tego, że jesteśmy fanami takich zespołów jak Depeche Mode, Joy Division, The Cure, Clan of Xymox, czy Camouflage. Inspiruje nas też kino, zwłaszcza to z gatunku science fiction.
Adalbert: Powstaliście w 2003 roku, jak podsumowalibyście ten czas? Z jakim odbiorem do tej pory się spotkaliście?
Mariusz: Głęboko wierzymy, że to jeszcze nie jest czas na podsumowania. To stan pewnej dojrzałości muzycznej, którą w całości definiuje nowa płyta. To starcie dwóch braterskich charakterów, których nie sposób opisać.
Arek: Ta płyta to my – obdarci z młodzieńczej naiwności, wyposażeni w mnogość doświadczeń. Gotowi na ocenę ludzi, którzy zechcą zajrzeć w ten świat.
Adalbert: Czasami koncertujecie, można było was zobaczyć np. na Castle Party. Ale mimo wszystko chyba dosyć rzadko, nie korci was, żeby troszkę częściej prezentować się na żywo? A może nie przepadacie, za koncertowaniem – są tacy twórcy elektroniczni, którzy uważają, że lepiej pozostać w świecie nagrań studyjnych.
Arek: Nawet gdybyśmy chcieli często koncertować, to z doświadczenia wiemy, że nie może to być jedyny sposób na życie. Muzyka to nasza pasja, chociaż cenimy sobie każdy kontakt z publicznością i tego nigdy za wiele.
Adalbert: I na koniec pytanie o polską scenę Dark Independent, na której jesteście już 10 lat. Co o niej sądzicie? Jest w niej coś unikatowego, czy może więcej na niej szeroko pojętej odtwórczości?
Arek: Ten rodzaj muzyki jest ciągle jeszcze gdzieś obok wielkich, masowych gatunków. I może to właśnie wpływa na jego elitarność. Na to, że nie każdy może z nim dyskutować i go oceniać.
Mariusz: Dark Independent ciągle jeszcze opiera się komercji, nie idzie na skróty. Nie szuka na siłę publiczności. Sprawia, że ta publiczność pojawia się sama, gotowa tworzyć coś razem.
Adalbert: To by było na tyle, dzięki na wywiad. Mam nadzieję, że wiele osób da szansę „Ineryi”, bo to świetny materiał i warto się w nim zanurzyć.
[yframe url=’http://www.youtube.com/watch?v=xM4bGwojIOo’]