– Powróciliście?
PL: Z nikąd nie musieliśmy wracać. Cały czas byliśmy, tylko troszkę sennie. (śmiech!) A prawda jest taka, że cały czas coś robiliśmy. Pod koniec zeszłego roku odezwała się do mnie jedna znajoma z prośbą, żeby zagrać niecodzienną sztukę w Poznaniu. Zagraliśmy „U Bazyla” i jakoś się coś ruszyło. Na tym koncercie zagraliśmy kilka nowych kawałków – spodobało się, więc czemu nie?
RT: Koncert był rewelacyjny. Poznańska ekipa była naprawdę wyjątkowa, to prawda. Daliśmy wiele koncertów, ale ten był o tyle fajny, że byliśmy prezentem dla pewnego młodego człowieka, który właśnie obchodził 40-te urodziny. Naprawdę przyjemny wieczór.
PL: Po tym koncercie podpisaliśmy pakt z diabłem – mamy nową menadżerkę i to między innymi ona nas tak pcha do przodu.
– Mówicie o Kaśce Szubie z Agencji Chaorder?
PL: Tak, dokładnie. To już kolejny koncert, który z nią zrobiliśmy. Pierwszy był w 2004 roku w Warszawie podczas promocji projektu „Gdzie oni są?”. Tak naprawdę rozmowa była krótka, od razu była chemia i od tamtej pory działamy razem. I to naprawdę dość intensywnie. Kasia nie dość że nas motywuje, to pilnuje i wiele załatwia.
RT: Jest tak upierdliwa, że wiele rzeczy robimy dla świętego spokoju, a finalnie wychodzi nam to na dobre.
– Pewnie słyszeliście to pytanie w ostatnim czasie już wiele razy, ale czy to, że nagrywacie nową płytę to prawda?
PL: Prawda, jak najbardziej tak. W studiu siedzimy od 3 miesięcy. Nagraną mamy sekcję, przed nami wokale i elektronika. Myślę, że na jesieni będzie gotowa. Choć nie zapeszam…
RT: Kilka kawałków z tego materiału gramy już na koncertach i z przyjemnością obserwujemy jak ludzie na nie reagują, a reagują całkiem pozytywnie.
– Możecie zdradzić czym będzie nowa płyta? Wracacie do korzeni czy kontynuujecie to co zadziało się na krążku „4891”?
PL: To wszystko jest kontynuacją tego co kiedyś dawno temu zaczęliśmy, ale my się rozwijamy i zmieniamy. I to samo dzieje się z muzyką. Jak każdy zespół, próbujemy robić coraz lepszy materiał i przede wszystkim inny. To, że nie robimy ciągle tego samego świadczy o tym, że idziemy do przodu.
RT: Ważną rzeczą jest to, że nagrania mają się najpierw podobać nam. Jeśli spodobają się komuś innemu to fajnie. Tym się różni granie komercyjne od niekomercyjnego, że głównym kryterium tutaj jest nasz gust. Czy płyta będzie podobna do „4891”? Tego nie wiemy, sami to ocenicie.
– Czyli szykuje się trasa koncertowa?
PL: No nie wiem jak to nazwać. Pod koniec maja zagraliśmy w Łodzi i w Warszawie, przed nami Rzeszów (27 czerwca), Kraków (28 czerwca), Andrychów (29 czerwca) no i festiwal „Rock na Bagnie” pod Białymstokiem (5 lipca). To będzie zacna impreza, bo wystąpimy w towarzystwie Armii, TZN Xenny, Moskwy, Rejestracji, Deutera, Miliona Bułgarów oraz dwudziestu innych kapel. Jak za dawnych lat w Jarocinie.
RT: Ciężko w Polsce w ogóle mówić o jakiś wielkich trasach koncertowych, ale faktycznie kilka koncertów przed nami. Wakacje nie są okresem dla nas mocno koncertowym. Jesienią będzie ich znacznie więcej.
– Na scenie jest was dwóch, ale tak naprawdę zespół 1984 tworzą teraz cztery osoby, tak?
PL: W pewnym sensie tak. Występujemy we dwóch, jest Kasia, no i na koncertach jest z nami Split.
RT: Split to magiczna postać. To gość, który zajmuje się naszymi wizualizacjami podczas koncertów. Ale od maja występuje również jako nasz suport. Split i jego performance „Wolne media” to niezwykłe przeżycie, o którym chyba nie dam rady opowiedzieć. To trzeba zobaczyć. Wolne Media to zabawa słowem, dźwiękiem i obrazem. To prawdziwe przedstawienie. Szczerze polecam!
Czyli co? Wychodzicie z cienia?
PL: Ale my się w cieniu bardzo dobrze czujemy!
Czego Wam życzyć?
PL: Konsekwencji.
RT: Żeby doba miała więcej godzin.
Tego więc Wam życzę. Dziękuję za rozmowę.