Chciałbym podziękować Adrianowi – sympatycznemu ziomkowi którego poznałem dzięki Halotan Records – za otwarcie mi oczu.
Dzięki temu pytaniu zacząłem widzieć tego słonia w pokoju: kombo Facebook + Bandcamp to normalny sposób promowania i monetyzowania twórczości zespołu.
Kto robi to inaczej, jest dziwakiem.
Schemat jest prosty – reklamujesz muzykę na Fejsiku, sprzedajesz ją na Bandcampie. Dodatkowe grosze wpadną ci ze streamingów. To działa i jest tak proste że może to robić nawet średnio rozgarnięty dziesięciolatek.
Dlaczego ktokolwiek miałby wynajdować od nowa koło?
Może dlatego że to nie twoje koło, a wypożyczone.
Z korporacjami jest taki mały problem…
Korporacje – jak te które są właścicielami Fejsika czy Bandcampa (40% Bandcampa posiadają Chińczycy, sprawdź kto jest właścicielem Epic Games) istnieją dla pieniędzy.
I nigdy tych pieniędzy nie mają dość, choćby mieli na własność pół świata. Im zawsze jest i będzie mało.
Zmniejszanie produktu to standardowy chwyt który stosują firmy produkujące rzeczy. Zwróć uwagę co takiego nazywa się „duże frytki” w McDonaldzie – a zrozumiesz ten koncept.
Produkt musi być możliwe mały i możliwie niskiej jakości – ale dość dobry żebyś go jednak kupił.
Ewentualnie jakość obniża się stopniowo, powoli, tak żebyś nie zauważył różnicy.
Co to ma wspólnego np. z Fejsikiem? Ano to, że w ciągu ostatnich 8-miu lat ilość fanów do których dociera twój post zmnieszyła się czterokrotnie.
Moje dane pochodzą od marketerów którzy zawsze mają pod górkę, ale proporcje myślę że się zdgadzają.
Osiem lat temu średnio 16% (160 osób na każde 1000 fanów strony) widziała twoje posty. Dziś jest to 4% (40 osób na 1000 fanów).
Witaj w krainie downsizingu w stylu mediów społecznościowych.
Czemu tak robią? Po pierwsze bo mogą, a po drugie żeby sprzedać dostęp do ludzi pod postacią sponsorowanych postów.
Tak więc ludzie którzy kliknęli „lubię” zamiast twoich postów o nowej płycie oglądają jakieś reklamy i inne idiotyzmy.
Resztki z pańskiego stołu które dostajesz
Fejsik daje ci dostęp do niewielkiej garstki twoich fanów, żebyś sobie nie poszedł z tej platformy. Żebyś nie uznał że to kompletnie bez sensu.
Jesteś mu potrzebny bo będąc na platformie dostarczasz innym powodu by na niej być. W mniejszym stopniu służysz do wytwarzania treści które ludzie chcą oglądać.
Oni doskonale wiedzą jak mały dostęp do fanów mogą ci dać, żebyś nadal na tym fejsie tkwił. Testowali to dosłownie na miliardach ludzi.
Wiedzą też doskonale ile szajsu mogą wtłoczyć ludziom w newsfeedy, żeby ci nie przestali scrollować.
A żeby ludzie nie przestali scrollować, od czasu do czasu muszą między tymi reklamami znaleźć coś co ich faktycznie interesuje.
Jest to ten sam koncept co w maszynach o niskich wygranych, tzw. „jednorękich bandytach”.
I tu jest kolejny problem. Twój news o nowej płycie jest niespecjalnie interesujący. No niestety, przykro mi to mówić, ale trochę takich newsów się napuszczałem.
Strasznie ciężko jest wywołać jakiś entuzjazm jeśli twój zespół nie jest prawdziwą gwiazdą.
Więc twój post jest kiepską nagrodą za scrollowanie „reklamowego syfilisu” że tak zapożyczę od Kazika.
Zasięg tego posta będzie bardzo ograniczony, bo fejs ma dość własnych nudnych rzeczy do pokazania – rzeczy za które ktoś zapłacił.
A dokładnie ma 1500 postów gotowych do wyświetlenia na twoim wallu za każdym razem gdy się logujesz.
Sami o tym piszą starając się usprawiedliwić to, że fani nie widzą postów stron.
Żeby więcej zarobić, fejs musi pokazywać ludziom więcej treści płatnych, a mniej twoich. Albo zmusić cię żebyś płacił za dostęp do własnych fanów.
Bandcamp – restauracja gdzie przynosisz własne żarcie
Nie jestem fanem Bandcampa (Halotan Records nie ma tam konta i nie planuje go mieć), ale doceniam że jest to dobre narzędzie. A raczej będzie nim do czasu gdy jego właściciele uznają że już skutecznie zmonopolizowali rynek.
Na pewno jest on o niebo lepszy od Fejsa w sensie tego co dostajesz.
Rzecz w tym że żeby tam sprzedawać musisz się reklamować poza Bandcampem. Czyli musisz mieć własną publiczność i sposób dotarcia do tej publiczności.
Bandcamp trochę pomaga pozwalając ci łatwo utrzymywać listę mailingową. Trzymaj się tego, to twoja jedyna broń przeciw tnącemu twoje zasięgi Fejsowi.
Tak czy inaczej żeby dostać od swoich fanów donejty (te płatności za download to donejty przebrane za transakcję) musisz tych fanów najpierw mieć.
Bandcamp mówi ci, że 30% sprzedaży wygeneruje on sam, poprzez rekomendacje, tagi itp. Gdyby to była prawda, to po zabraniu ci 15% prowizji Bandcamp generowałby 15% zysku więcej niż gdyby ci sami ludzie wysłali ci kasę poza Bandcampem.
Czyli byłbyś trochę do przodu, oczywiście jeżeli to prawda z tymi 30%.
Można to łatwo sprawdzić. Załóż profil, wgraj muzę, wypełnij tagi i czekaj. A raczej czekaj zdrów.
Parę słów o Spotify
Spotify dotyczą te same problemy co opisane powyżej. Platforma ta sama z siebie wygeneruje ci okrągłe zero odtworzeń.
Czyli przynosisz własną muzę, potem ją reklamujesz a Spotify na tym zarabia. Jesteś drogi ziomeczku darmowym pracownikiem tej na szczęście tylko w około 10% chińskiej korporacji.
Niestety chińskie zwyczaje mocno zakorzeniły się w korporacyjnej kulturze Spotify bo miseczka ryżu którą ci dają za twoją robotę jest taka nie za duża.
Będzie gorzej, bo zawsze jest gorzej
Widziałeś kiedyś żeby np. burger zrobił się większy, batonik urósł, paczka proszku do prania zrobiła się cięższa?
Ja nie widziałem.
Z Fejsem i Bandcampem jest dużo gorzej niż z burgerem czy batonem, bo nie możesz sobie pójść gdzie indziej. Nie ma innego trochę mniej gównianego produktu który mógłbyś kupić.
Ty zwyczajnie nie masz dokąd iść ze swoim zespołem poza Fejsem, Bandcampem i Spoti.
Jako tzw. „niezależny artysta” jesteś w stu procentach zależny od Fejsa i Bandcampa. Bez tych dwóch cię nie ma.
Przykra prawda jest taka, że niezależni artyści są zakolczykowani przez korporacje niczym trzoda. Stąd mój obrazek na górze posta. Tyle jest warta twoja niezależność, twoja walka z systemem.
Jesteś tego systemu niewolnikiem i jeszcze pchasz swoich fanów do przynoszenia temu systemowi kasy. A mając coraz więcej kasy te korporacje będą mogły cię coraz bardziej dymać.
Ponieważ korporacje doskonale wiedzą jak bardzo jesteś w dupie, to będą stale pogarszać warunki.
Obecnie prowizja na Bandcampie wynosi moim zdaniem średnio 23%. Wyliczyłem to ze średniej ceny płaconej za album (przyjąłem rekomendowane 7 dolarów) i prowizji procesora płatności (2.9% + 0.30c).
Trochę słono, ale nie martw się. Będzie jeszcze weselej.
A ty jak ta owieczka biernie zaakceptujesz te nowe warunki. Dokładnie tak samo jak akceptujesz że prawie co czwarta złotówka wydana przez twoich fanów trafia do kieszeni jakichś korposów.
Bo co zrobisz, gdzie pójdziesz? Obrazisz się i co dalej?
No to co robić?
Przede wszystkim warto sobie uświadomić swoją sytuację.
Z praktycznych rzeczy – może warto mieć własną stronę i listę mailingową? Może warto budować własną i bezpośrednią relację z fanami, zamiast oddawać te relacje w ręce korposów? Bo z korposami wychodzisz na tym tak, że pozwolą ci mówić do 40-stu osób, a pozostałym 960-ciu z każdego tysiąca twoich fanów wyświetlą reklamy.
Kiepski biznes. A potem jeszcze ta garstka co ci została zapłaci 23% działki Bandcampowi i PayPalowi. A wiesz że mógłbyś wysłać swój album sam, każdemu kto wyśle donejta (przepraszam: oczywiście „kupi” album)?
Oszczędzasz 15%. Powiesz że to niedużo? To poproś szefa żeby ci obciął 15% pensji.
Ja powiem że to pieniądze twoich fanów które zdecydowałeś się wyrzucić w błoto żeby poczuć się gwiazdą zbyt zajętą żeby obsłużyć własne transakcje.
A poza tym – to ty jesteś artysta. Czy to przypadkiem nie ty powinieneś być kreatywny, wymyślać nowe rzeczy?
Czy jako artysta nie powinieneś się choćby odrobinę buntować? Czy może uważasz że odrobina walki z systemem nie jest warta świeczki i że już lepiej być prowadzonym za rączkę przez korposy?
Że to całe śpiewanie o złych korporacjach to jest tylko dla zabawy, na pokaz?
Próbuj, szukaj, eksperymentuj. Nikt tego za ciebie nie zrobi.
Nie masz nic do stracenia, bo kiepski deal jaki dziś dostajesz od Spotify, Fejsa i Bandcampa będzie się robił coraz gorszy.
Mogę się z tobą o to założyć.