Za bardzo rockowi, za bardzo elektroniczni – wywiad z Black Canvas
Album “Invoked” jest dostępny do pobrania na stronie: http://blackcanvas.pl/ w dziale download.
Adalbert: Witajcie, na początku standardowe pytanie o krótkie przybliżenie sylwetki zespołu. Jesteście z Zabrza, gracie chyba od paru lat, jak wyglądały początki “Black Canvas”?
Kamil: Cześć. Z Janem przyjaźnimy się od czasów liceum, od początku łączyły nas wspólne pasje, w szczególności zamiłowanie do muzyki. To były bardzo fajne czasy, nasze upodobania początkowo były dość odmienne jednak konfrontując je poszerzaliśmy swoje horyzonty oraz znajdowaliśmy nowe inspiracje. Oprócz tego sami próbowaliśmy swoich sił – ja eksperymentowałem z muzyką elektroniczną, Janek grał w zespole metalowym w którego skład wchodził między innymi Michał. Pod koniec liceum napisałem dwie pierwsze piosenki i postanowiliśmy połączyć siły. Wielką inspiracją był dla mnie w tamtych czasach przede wszystkim zespół Depeche Mode i to okazało się dla nas metodą na odnalezienie wspólnej płaszczyzny.
Jan: Historia jest bardzo prosta. Pewnego dnia Kamil zapytał się mnie, czy nie chciałbym zaśpiewać w jednym z kawałków który napisał oraz czy byłbym chętny nawiązać bardziej długofalową współpracę. Jako, że obydwoje byliśmy wtedy zauroczeni Depeche Mode nie było nam trudno porozumieć się w kwestiach artystycznych. Za jakiś czas na jednej z imprez u mnie na działce zaproponowaliśmy Michałowi dołączenie do składu.
Michał: Tak jak Kamil wspomniał, graliśmy z Janem w jednej kapeli. Były to klimaty black/death metalowe. W momencie pojawienia się propozycji wspólnego grania w Black Canvas nie zastanawiałem się zbyt długo ponieważ muzycznie zawsze byłem otwarty na nowe przedsięwzięcia. Pierwsze kompozycje przypadły mi do gustu i tak się zaczęła przygoda z Black Canvas.
Adalbert: Zbliża się premiera waszego drugiego już albumu, czyli “Invoked” – czego można się po nim spodziewać?
Kamil: Dla mnie to przede wszystkim bardzo dobry, spójny i klimatyczny album łączący w sobie elementy muzyki elektronicznej oraz rock’a, warto sprawdzić samemu do czego serdecznie zachęcam.
Adalbert: Czym różniła się praca nad tym albumem w stosunku do debiutanckiego “Musher”?
Kamil: Główna różnica to fakt że nagrania odbywały się tym razem w sposób profesjonalny co okazało się także o wiele bardziej czasochłonne niż w przypadku pierwszej płyty. Same przygotowania do nagrań zajęły nam dwa miesiące, musieliśmy się na nowo zaaklimatyzować.
Jan: Materiał okazał się bardziej wymagający, aniżeli to, co znalazło się na pierwszej płycie. Dlatego też jej nagranie pochłonęło więcej czasu, wysiłku a mnie nerwów z uwagi na częste duble wokali (śmiech).
Adalbert: Z fragmentów, których miałem okazję wysłuchać wynika, że przez czarne płótna albumu “Invoked” nie przedrze się nawet jeden promyk słońca – a może będą jakieś momenty wytchnienia?
Kamil: Myślę że tak, na płycie znajduje się parę spokojniejszych kawałków. Z drugiej strony, zależy też co dany odbiorca rozumie przez wytchnienie.
Jan: Fakt, cały materiał jest spójny, przez co słuchacz może z łatwością wsiąknąć w mroczną aurę płyty. Niemniej jednak, pojawiają się momenty w których można “złapać oddech”. Najlepszym przykładem jest kawałek “In Silence”.
Adalbert: Macie jakieś ulubione kompozycje na nowej płycie? Całość będzie promował klip do utworu “Reverse” – dlaczego to właśnie ten kawałek wybraliście do promocji krążka? Swoją drogą obraz i muzyka świetnie ze sobą współgrają – doskonała robota!
Kamil: Dziękuje. To zasługa wieloletniej współpracy z moją przyjaciółką Gosią Hercuń która czuwa nad częścią wizualną działań zespołu, można powiedzieć że rozumiemy się już bez słów. Jeśli chodzi o dobór singla to decyzja zapadła już na etapie odsłuchu dem, od początku przyjęło się że utwór będzie promował płytę i od tamtej pory nic się nie zmieniło. Nie da się też ukryć że “Reverse” stanowi dość mocne uderzenie – w moim odczuciu to dobry pomysł na przypomnienie o sobie po trzech latach przerwy wydawniczej. Co do ulubionej kompozycji to ciężko byłoby mi wskazać ale myślę że “In Silence” jest dość wyjątkowym utworem, na pewno chciałbym aby w przyszłym roku został zrealizowany do niego klip.
Jan: Moim zdaniem oprócz “In Silence” idealnym kawałkiem, promującym płytę będzie “For Her Joy”. Na pewno przypadnie do gustu wielu słuchaczom co znajduje potwierdzenie na koncertach gdzie publika idealnie wyczuwa “feeling” kawałka.
Adalbert: Ja ze swojej strony zachwyciłem się kawałkiem “Amazing” – lodowata klawisze, mechaniczny feeling i ten wokal… Co trzeba czuć, żeby nagrać taki kawałek?
Kamil: Myślę że przede wszystkim jak słusznie zauważyłeś trzeba czuć. Utwory Black Canvas to zawsze odzwierciedlenie poszczególnych odczuć, sytuacji czy przemyśleń.
Jan: Co do wokalu to w klimat kawałka wszedłem dosyć instynktownie na pierwszej sesji nagraniowej. W prawdzie jedna ze zwrotek okazała się być dość problematyczna ale to już zupełnie inna historia (śmiech).
Adalbert: Nad “For Her Joy” miejscami unosi się z kolei duch mrocznego trip hopu (co może umknąć przez mocne bębny) – także bogactwo brzmień albumu jest spore, mimo, że wszystko brzmi spójnie…
[halobox101]
Kamil: Różnorodność brzmienia przy jednoczesnym zachowaniu spójności albumu to taka zdrowa inspiracja twórczością zespołu Depeche Mode z ich najlepszego okresu, zawsze mi to bardzo imponowało i jak widać weszło w krew. Bardzo mi miło że to zauważyłeś.
Adalbert: Starszym numerem jest chyba “Lady From Above”, on już 2013 roku ukazał się na składance “Shadow places”. Świetny numer, brzmi jakby wyjęty z albumu “Ultra” Depeche Mode. To oczywiście komplement, bo uwielbiam ten krążek. Widać, że potraficie umiejętnie grać tempami – te “stojące” fragmenty utworu robią piorunujące wrażenie, zestawione z przebojowym (jak na ten rodzaj muzyki) refrenem.
Kamil: Takie porównanie nie może być odebrane inaczej niż komplement, dziękuje. Zaraz po ukończeniu prac nad płytą pod koniec zeszłego roku, Marek Pinhead jako jeden z organizatorów i twórców projektu Shadow Places zaproponował nam udział w ich najnowszej składance. Oczywiście nie mogliśmy odmówić, serdeczne pozdrowienia dla Marka – dziękujemy za support i rady!
Adalbert: A propos poprzedniego pytania – jakie są wasze inspiracje muzyczne?
Kamil: Zaczynałem od hip-hopu i muzyki elektronicznej, potem przyszła fascynacja muzyką z dawnych lat oraz Depeche Mode. Ogólnie podział na gatunki muzyczne dla mnie nie istnieje, potrafię słuchać wszystkiego co jest dla mnie dobre. Dobór muzyki zależy również przede wszystkim od nastroju, na który to także dana muzyka potrafi czasem znacząco wpływać. Jeśli chodzi o konkrety to w ostatnich latach moim ulubionym artystą jest Burial, słucham także dużo muzyki filmowej.
Jan: Długo można by opowiadać ale ujmując to w skrócie już jakiś czas temu powróciłem do swoich korzeni czyli wszystkiego co krąży wokół rocka, metalu i innych gitarowych brzmień.
Michał: Moja przygoda z muzyką rozpoczęła się od klasycznego rocka. Później nastały “cięższe” czasy, czyli heavy/black/death metal. Z wiekiem człowiek chyba troszkę złagodniał ale serce nadal bije w rytmie mocno gitarowym.
Adalbert: Jak wygląda podział obowiązków w zespole? Praca zespołowa, czy kwestie kompozytorskie i pisanie tekstów ogarnia ktoś z was?
Kamil: Od początku pisałem i komponowałem piosenki, do tej pory sprawdzało się to dobrze więc póki co niczego nie zmienialiśmy. Przede wszystkim w zespole zauważalny jest podział – studio i scena. Praca studyjna to moje oczko w głowie natomiast na scenie chłopaki grają pierwsze skrzypce, ja jedynie asystuje. Warto zwrócić na to uwagę ponieważ często słyszymy od naszych słuchaczy że Black Canvas na żywo to zupełnie coś innego, ciężko się nie zgodzić, żywe gitary i bas robią swoje nadając znanym utworom zupełnie innego wyrazu.
Adalbert: Jaki był dotychczasowy odbiór waszej muzyki? Wydaje mi się, że nie jesteście stricte gotycko-elektronicznym zespołem i spectrum waszego brzmienia jest na tyle szerokie że może zainteresować bardzo różnych odbiorców.
Kamil: Zdecydowanie tak. Kiedyś myślałem że to atut, niestety realia są takie że ciężko nam się gdzieś wstrzelić i zaczepić na dobre. Zbyt mało rock’owi na rock, jednocześnie za bardzo rock’owi na muzykę elektroniczną. Z drugiej strony być może to także wina braku managera, sami musimy zajmować się sprawami organizacyjnymi co czasami nie sprawdza się najlepiej z uwagi na obowiązki i brak czasu. Co do samego odbioru to jest bardzo dobry, mamy już nawet wielu fanów których kojarzymy z koncertów, bardzo fajni ludzie.
Adalbert: Jak będzie wyglądała promocja nowego albumu – czy będzie można zobaczyć was na koncertach?
Kamil: Myślę że w przyszłym roku machina koncertowa znowu powinna ruszyć.
Jan: Ucieleśnieniem zespołu są występy na żywo więc siłą rzeczy liczymy na jak najwięcej koncertów.
Adalbert: Dzięki za odpowiedzi na pytania, ostatnie słowo należy do Was!
Jan: Mam nadzieję, że spędzicie wiele przyjemnych chwil przy dźwiękach naszego nowego albumu i że wkrótce spotkamy się w Waszych miastach na koncertach!
Michał: Pozdrowienia. Widzimy się wkrótce.
Kamil: Dziękujemy za wywiad oraz dziękujemy całemu Halotan Records za wsparcie. Serdecznie pozdrawiamy Czytelników i naszych Słuchaczy, do zobaczenia na koncertach!