Follow our profiles:

Bratrstvo Luny – Carpe Diem

Czeski rock gotycki cieszy się w naszym kraju szczególnym statusem dzięki popularności grupy XIII. Stoleti, której kompozycje na stałe weszły do żelaznego kanonu ulubionych piosenek polskiej publiczności. Jeszcze do niedawna zespół Petra Stepana był jednak jedynym reprezentantem sceny naszych południowych sąsiadów, który był szerzej znany. Ten stan rzeczy uległ jednak zmianie i na polskich festiwalach (Castle Party, Moonfog) pojawiło się Bratrstvo Luny, a niebawem na pierwszej z wymienionych imprez zagra Carpatia Castle. Pierwszy ze wspominanych bandów, po bardzo udanym debiucie „Goethit” i kolejnym solidnym krążku „La Loba Ante Portas” przedstawia trzeci już album zatytułowany „Carpe Diem”, któremu przyjrzymy się w tej recenzji.

[halobox109]

Już „La Loba Ante Portas” była albumem mocno zróżnicowanym i dość skomplikowanym jak na standardy rocka gotyckiego. Aranże niejednokrotnie dryfowały w stronę rocka progresywnego, utwory nie miały również prostej piosenkowej struktury. „Carpe Diem” zdecydowanie kontynuuje ten „progresywny” kierunek, przy jednoczesnym przedefiniowaniu całej otoczki artystycznej muzyki Bratrstva Luny. Jednym słowem – żegnajcie wilki i gotyckie zamki, witaj upiorny postindustrialno-cyfrowy świecie początku XXI wieku. Wystarczy otworzyć książeczkę, żeby mniej więcej wyrobić sobie zdanie o kierunku, jaki tym razem obrał hrabia R.X. Thamo – modelki przebrane w skórzane kostiumy  o wojskowym kroju i furażerki, czarno-biało-czerwona kolorystyka jasno odwołująca się do symboliki III Rzeszy – to wszystko już oczywiście było u wielu industrialnych zespołów z Laibachem na czele (o epigonach pokroju Nachtmahra nie wspominając).

Scroll to Top