Poniższe piszemy w kontekście składanek, bo teraz wydawać będziemy niemal wyłącznie składanki.
Nad każdym kto pomaga wydawać muzykę ciąży oskarżenie że zarabia na artystach, że ich obdziera ze skóry. Przerabialiśmy to.
Amatorskim zespołom czasem wydaje się że na ich muzyce można zarobić pieniądze. Najgłupsi z nich poświęcą możliwość dotarcia do fanów jeśli postrzegają daną współpracę jako zagrożenie dla swoich zarobków.
Strzelają sobie sami w stopę, bo często poświęcają możliwość zdobycia fanów.
No więc jesli chodzi o nas to możesz nas skreślić z listy potencjalnych krwiopijców:
Jaką lepszą gwarancje naszych intencji możesz dostać?
Nie mamy konta na Bandcampie. Na Spotify mamy zwykłe darmowe prywatne konto które służy nam do robienia playlist z kawałków które wrzuciły tam same zespoły.
Jeżeli bierzesz udział w naszych składankach czy wydajesz z nami album to masz pewność, że nie opublikujemy twojej muzyki tam gdzie sam ją „sprzedajesz”. Cudzysłów dlatego, że to nie sprzedaż tylko donejt przebrany za transakcję.
A skoro już uparłeś się płacić średnio 23% kasy twoich fanów korposom za obsłużenie tej transakcji (tej kasy jakoś ci nie żal, co?) zamiast np. wysłać album samemu wetransferem i odebrać przelew – cóż, twoja sprawa.
Ponieważ my na szczęście nie musimy zarabiać, to mamy pełną wolność robić wszystko tak, jak sami chcemy.
Chcemy pomagać zespołom a nie z nimi konkurować
Publikując na Bandcampie czy Spotify faktycznie moglibyśmy odbierać część zysków i fanów. Publikując tam muzykę konkurowalibyśmy z zespołami które stworzyły tą muzykę.
Musielibyśmy zarządzac prawami autorskimi i płynącymi z nich mikro kwotami które niczego tak naprawdę nie zmieniają.
To jest absurdalna sytuacja, nie chcemy się w to pakować ani bawić się w księgowych.
Nie chcemy konfliktu z labelami
Nawet w naszej małej amatorskiej scenie są labele które obsługują Bandcampa i streamingi zespołów.
Mogą one – chcąc chronić zyski – przeszkadzać zespołom w braniu udziału w naszych składankach czy innych formach współpracy.
Wchodzimy tu w cały obszar absurdu gdzie dla jakichś smiesznych groszy wytaczane są prawne armaty. Chcemy mieć swobodę działania.
Nie ma nas tam gdzie wy zarabiacie na muzyce zespołów, więc chyba nie mamy o czym dyskutować w takim razie? Cokolwiek zrobimy pomoże labelom robić ich robotę, czyli promować zespół.
Sami aktywnie wysyłamy fanów na Bandcampy i Spotify zespołów.
Uważamy że zespoły powinny same obsługiwać Bandcamp i streamingi
W idealnym świecie zespoły powinny być właścicielami własnej muzy.
Samodzielne obsługiwanie Bandcampa i streamingów jest proste. Zespoły powinny robić to same i zatrzymać całość wpływów z tej działalności.
Po co im label? Bo nie są w stanie sami przebić się do fanów. Liczą że label w jakiś magiczny sposób znajdzie dla nich fanów, a wtedy oni się z tym labelem pożegnają.
No bo jaki sens dzielić się tymi streamingowymi kokosami?
My nie musimy zarabiać
Halotan Records to hobby a nie biznes. Nie musimy zarabiać. Nie mamy rachunków za prąd, biuro, pensji pracowników itp. Mamy normalne prace i z tego żyjemy.
Dzięki temu możemy sobie pozwolić na luksus nie bycia opłacalnymi.
Czyli działamy na tych samych zasadach co sami muzycy.
Nie potrzebujemy funkcji Bandcampa i Spotify
Mamy własny system odtwarzania i shareowania muzyki. Nie mamy więc konieczności by używać serwisów będących własnością korporacji.
Nasz system ma tą zaletę, że realizuje interesy zespołów, a nie korporacji.
Prosty przykład: nasze indywidualne strony utworów (podobne do Bandcampowych) wyświetlają linki do wszystkich profili zespołu. To samo robi nasz player.
Korposy tego nie zrobią, bo walczą o utrzymanie użytkownika na platformie.
Można jeszcze tylko wspomnieć o tym, że sytuacja w której oddajemy prywatne dane zespołów i fanów tylko po to, żeby mieć jakieś podstawowe zdolności odtwarzania muzy to szaleństwo.
My naprawdę nie lubimy korporacji
Niektórzy o tym śpiewają – a potem oddają 23% kasy swoich fanów korposom z sympatycznych krajów typu Chiny (średnia prowizja Bandcampa i PayPala). Sami tym korporacjom naganiają kasę.
My uważamy że scena niezależna powinna być niezależna i odpowiedzialna. Nie robimy tego czego robić nie musimy.
To jasne że nie wyplączemy się całkiem z objęć korposów (sami korzystamy z Youtube i w ograniczonej formie ze Spotify), ale przynajmniej nie kładziemy się na grzbiecie jak grzeczny piesek.
A to właśnie robi większość zespołów i labeli. A fani idą za nimi.
Nie ma sensu robić tego co może zrobić każdy
Każdy może wrzucić muzę na Bandcampa i streamingi. Żeby to zrobić nie potrzeba wiedzy, umiejętności, myślenia. Dlatego też te serwisy są tak popularne.
Tylko że rzeczy które może zrobić każdy bardzo rzadko bywają faktycznie wartościowe. Czemu miałyby, skoro każdy może to zrobić?
Może więc przeceniamy faktyczne znaczenie Bandcampa czy Spotify, ich faktyczny wkład w promocję zespołu (prywatna opinia: ten wkład jest niemal zerowy)?
Bo wiesz, ponad połowa kawałków na Spotify ma mniej niż 100 odtworzeń przez cały okres bycia na platformie. Wiesz co to znaczy? Że sam Spotify nie da ci słuchaczy. Sam ich musisz przyprowadzić.
Sprawdź sobie w profilu: audience -> segments ->programmed audience. Tyle z tego masz 🙂
Może więcej da się osiągnąć próbując działać przestrzeni poza tymi platformami, choćby dlatego że wszyscy tą przestrzeń odpuścili?
Sprawdzimy to dla ciebie, na własny koszt 😉
Cenimy prywatność
Korporacje i prywatność wzajemnie się wykluczają. Używając ich usług sam stajesz się towarem.
Śledzienie ludzi przez firmy odbywa się dziś na skalę niewyobrażalną nawet dla najgorszych totalitarnych reżimów.
Pamiętasz jak zgodziłeś się żeby jakaś firma słuchała każdego twojego słowa, śledziła każdy twój krok w czasie rzeczywistym? Nie, ty kliknąłeś „zgadzam się” bo inaczej nie miałbyś dostępu do przyjaciół, znajomych, rodziny.
Prywatność ma znaczenie. Ci którzy nie chronią jej dziś, niedługo zapłaczą gorzkimi łzami.
Jesteśmy niezależni, czyli wolni
Bycie zależnym od kaprysów tych wszystkich googli, fejsbuków, bandcampów i innych firm jest strasznie męczące.
Inwestowanie w strony i profile których się nie jest właścicielem to głupota. Prędzej czy później każą ci płacić za dostęp do własnych fanów, jak fejsbuk.
Albo znajdą inny sposób żeby zarabiać na twoich fanach.
Zasięgi na Fejsie spadły czterokrotnie w ostatnich ośmiu latach. Na Twitterze są tak słabe, że w ogóle można o nim zapomnieć.
A był czas kiedy Fejs wydawał się być wybawieniem z objęć Googla. Nie na długo.
Dążymy do tego, żeby móc w ogóle z nich wszystkich zrezygnować – wtedy można dopiero mówić o jakieś niezależności.
Kto jak nie my – scena dark independent – ma się postawić, buntować?
Dzisiejsi niezależni artyści są dla korporacji jak trzoda i jeszcze pchają swoich fanów w korporacyjną niewolę.
Z korporacyjnym kolczykiem w uchu śpiewają o wolności, którą sami oddali na talerzu.