[soundcloud]https://soundcloud.com/ek-product/monstergod-resurrected-album[/soundcloud]
Brzmienie. niezwykle oryginalne i rozpoznawalne już na debiucie nie zostało bynajmniej porzucone, ale rozwinięte w twórczy sposób. O ile na „Reborn Monster” można było natrafić na typową formułę harsh-EBM („Composure” czy „Carbon”) o tyle na „Resurrected” zespół w dużej mierze zrezygnował z szybkich temp, ostrych bitów. W zamian słuchacz otrzymuje materiał, który w mniejszym stopniu nada się na gotycką dyskotekę, za to imponuje bogactwem rozwiązań brzmieniowych i melodycznych, które sprawią, że „Resurrected” staje się płytą nadającą się przede wszystkim do powolnej i skupionej degustacji.
Na „Resurrected” wiele jest przesterowanych wokali, ale ich brzmienie równoważone jest czystym głosem Schnittera, którego na debiutanckim krążku nie było wiele. Jego barwa plasuje się w okolicach głosów Petra Stepana (XIII Stoleti) i Alexandra Sprenga (ASP), ale ma swój unikalny charakter. Zresztą przesterowane partie też mają brzmienie, którego nie sposób pomylić z żadnym innym projektem.
Sporo zmian pojawiło się także w pracy gitar. Wybrzmiewające akordy, niekiedy zagrane bez przesteru nadają całości nierzadko zimnofalowego sznytu. Jest to słyszalne szczególnie w „Poezji”, w której gitara i bas grają w stylu budzącym skojarzenia z The Cure. Chociaż gitary wciąż pozostają drugoplanowym instrumentem w elektronicznym uniwersum muzyki Monstergod, jestem przekonany, że te nowe patenty, które pojawiły się na płycie zostaną w pełni uwypuklone podczas koncertów.
Bazą muzyki zespołu pozostaje oczywiście elektronika, która już na debiutanckim albumie bogata była w różnorodne brzmienia. Na „Resurrected” są one jeszcze bardziej urozmaicone – od rozwiązań pamiętających jeszcze tryumfy synth popu lat osiemdziesiątych, (np. brzmienie i puls basu w „I felt a funeral”), po rzeczy nowocześniejsze – bas i beaty w „The Enemy” i „Sleep now” mogą budzić skojarzenia z trance’m (w szczególności z goa). Słowem, nie ma mowy o pójściu na łatwiznę, co często zdarza się na scenie DI, gdy zespoły ograniczają się do wykorzystania paru popularnych brzmień i presetów.