Follow our profiles:

Trans-humanizm i magia – wywiad z Tesla Power

Tesla Power to duet z Lubska prezentujący muzykę, która pomimo czytelnych nawiązań do electro-industrialu, wymyka się jednoznacznym klasyfikacjom i posiada niezwykle otwartą formę, stworzoną wręcz do eksperymentów. Ich debiutancki materiał ukaże się niebawem nakładem Halotan Records. Premiera płyty stała się pretekstem do rozmowy na temat historii zespołu i wizji artystycznej jaka przyświeca jego twórcom. Tomasz Pas i Mateusz „Sajmon” Siemion udzielili niezwykle obszernych i ciekawych odpowiedzi, w których znalazło się miejsce zarówno dla refleksji nad techniczną stroną występów grupy, jak i rozważań nad dzisiejszą, trans-humanistyczną rzeczywistością

[halobox67]

Adalbert: Witajcie, na początek chciałbym zadać standardowe pytanie o okoliczności powstania Tesla Power.

Tomasz Pas: Tesla Power powstała z projektu Ropień jako naturalny proces płynnego przejścia z brzmień industrialnych w kierunku electro-industrialu. Sam Ropień był pierwszą formą wykorzystującą potencjał elektroniczny w procesie twórczym. Ropień poszukiwał brzmień, instrumentów, klarował wspomniane procesy… gdy to wszystko nabrało odpowiedniego kształtu narodził Tesla Power.

Pierwotna forma nie była koncertowa, dlatego potrzebny był odpowiedni wyraz sceniczny by móc wypuścić muzykę z syntezatorów na sale koncertowe. I tu idealnie wpasował się Mateusz, dodając energii i wyrazu istniejącej elektronicznej formie.

Z muzyką związany jestem od lat, głównie z mocnym gitarowym graniem w formacjach Enema, Pour Into Mould oraz Ubojnia. W pewnym momencie świat elektroniki pozwolił tworzyć mi zupełnie inne struktury w całkowicie dowolnym czasie, postanowiłem z tego skorzystać.

Mateusz „Sajmon” Siemion: Pasek, poza graniem w metalowych składach, robił rzeczy zbliżone do Scorna, co mi się cholernie podobało. Ja w młodości namiętnie jeździłem do Bolkowa i zasłuchiwałem się w FLA, Skinny Puppy i Christian Death, poza tym robiłem komiksy i grafikę, wszystko mroczne.

Pierwszy koncert jako Ropień daliśmy przy okazji  premiery mojego komiksu w  wielce zasłużonej dla lokalnej kultury Galerii Shelter (R.I.P.). Soniczne zniszczenie, szaleństwo i skrajny nihilizm  w okolicach estetyki dark/death  ambient /noise zdefiniowały tamten wieczór. Nikt nie był na to gotowy. Na tamtym etapie nie wiedziałem czy wykonamy jeszcze coś wspólnie, czy nie.

Adalbert: Istniejecie już 2007 roku –  co wydarzyło się przez 5 lat istnienia zespołu?

Tomasz: Sporo przerw w działaniu przede wszystkim. Zmiany stylistyczne, sprzętowe. Właściwie dużym problemem był całkowity brak rozeznania w sprzęcie, jego obsłudze i w procesie produkcyjnym. Pochodzimy z małego miasta, nie ma tutaj wielu ludzi zorientowanych w trudach tworzenia muzyki elektronicznej, dlatego okres ten wyznaczały kolejne eksperymenty.

Z pewną systematycznością w próbach i w działaniu pojawiły się pierwsze koncerty, prawdziwy poligon umiejętności. Nazwa Ropień odpadła, gdy zrezygnowaliśmy z pełnego brudu, przesterów brzmienia, które nastąpiło wraz ze zmianą sprzętu.  Odpuściliśmy też sobie maski. Na jakiś czas przynajmniej.

Sajmon: Nie do końca 5 lat, pierwszy wspólny koncert rzeczywiście odbył się w 2008 roku, była to promocja komiksu Mateusza „Klasyfikacja Składników Chaosu”. Mateusz poprosił mnie o wspólną oprawę muzyczną, wyszło rewelacyjnie …pierwotny industrialny przekaz rozniósł widownię. Nie kontynuowaliśmy tego projektu… oddałem się poszukiwaniu odpowiednich sprzętów, konfiguracji, zabawy z dźwiękiem.

Byłem gotowy pod koniec 2010 roku, kiedy do gotowych kawałków Ropnia Mateusz podłożył wokale. Potrzebowaliśmy jeszcze roku by całość nabrała kolorytu, by dokonfigurować sprzęty. Zależało mi na wykorzystaniu fizycznych urządzeń nie tylko w procesie tworzenia, lecz również podczas występów na żywo. Jest to może niebezpieczne bo nigdy nie wiesz jak do końca zachowają się przebiegi, jakie dźwięki wygenerują maszyny, ale z drugiej strony jest w tym autentyczność i dawka improwizacji.

Adalbert: Tesla Power – jaki jest sens tej nazwy? Hołd dla jednego z najsłynniejszych wynalazców urządzeń elektrycznych, czy może nawiązanie do jednostki indukcji magnetycznej? Osobiście nazwę waszą odszyfruję  jako deklarację artystycznej ekspresji za pomocą elektronicznych środków wyrazu….

Sajmon: Lubię jej brzmienie. Znaczenie dla nas jest jeszcze niejasne, ale biorąc pod uwagę jej pojemność, którą sam wskazujesz, może znaczyć różne rzeczy dla różnych ludzi. Tesla póki co jest naszym duchem opiekuńczym,  myślę że z czasem znaczenie tej nazwy będzie miało większy wpływ na naszą twórczość, obecnie wskazuje tylko możliwe terytoria muzyki, treści i estetyki.

Adalbert: Przesłanie waszej twórczości oscyluje wokół związków technologii i duchowości. I jeśli wsłuchać się w tekst takiej „Zwierzęcej zadumy” to jest to doskonale widoczne – „szukanie siebie” przez „lewy i prawy kanał” – fascynuje was coraz bardziej zażyły związek człowieka z maszyną, czy przeraża?

Tomasz:  Człowiek jest maszyną, związek jest całkowicie naturalny. Próba zrozumienia procesów decydujących o naszych zachowaniach jest jedynie opanowaniem algorytmu. Maszyna pozwala się okiełznać, jest prosta jest wszędzie gdzie jest człowiek. Człowiek ją tworzy, nadaje fizyczność, cel i jakość, a później zaczyna się jej bać gdy zauważa związek. Maszyna przeraża, bo nie ma duszy. A może jest tylko prostszym algorytmem, naszym odbiciem? Chociaż z drugiej strony maszyna to sposób przekazu sztuki… z głośników płynie muzyka wygenerowana z syntezatorów. To korzyść płynąca dla człowieka, tworzysz układ który pomaga ci zrozumieć siebie, dotrzeć do miejsc w których nie byłeś.

Sajmon: Jestem okropnie ciekawy tego, co przyniesie przyszłość. Potencjał zagrożeń jaki i pozytywnych perspektyw wyłaniających się z technologii wydaje się być  oszałamiający.  Już dzisiaj widzimy proroctwa science-fiction jako część codzienności. Genetyka, biotechnologia, nanotechnolgia, robotyka na nowo definiują człowieka i prowadza nas ku trans-humanizmowi. Przekroczenie ograniczeń ludzkich wydaje się być nie tylko w zasięgu ręki, ale jest  również wyłącznie kwestią czasu. Nowy człowiek oznacza też nowy model duchowości. Ta przestrzeń mnie interesuje, obszar gdzie nauka  nie jest już właściwie rozróżnialna od tego, co kiedyś rozumiało się przez termin magia. Czuję głownie ciekawość i podejrzliwość.

Adalbert: Czy samo brzmienie Tesla Power nie jest     wyrażeniem owej symbiozy człowieka i maszyny?  Chociaż nie wiem czy symbiozy, bo te ludzkie krzyki zdają się być raczej integralną częścią tej dźwiękowej maszynerii jaką są wasze utwory….  Można wręcz powiedzieć, że te pulsujące basy, zgrzyty i zimne tła zawłaszczają ludzki pierwiastek obecny w waszej muzyce.

Tomasz: No zobacz, a ja zawsze wkładam tyle ciepła w każdy dźwięk… a one i tak są zimne.. może jeszcze nie opanowałem wkładania w elektroniczne brzmienia odrobiny życia, a może to w ogóle niemożliwe? Mateusz idealnie wpasowuje się w to co chce powiedzieć dźwiękami, jest kolejnym instrumentem, dopina całość, staje się częścią mechanizmu. Ta forma tak się ukształtowała, nie wiem dokąd nas zaprowadzi.

Zimne rejony są fascynujące. Nie chcesz chyba powiedzieć, że ludzki czynnik został całkowicie pochłonięty? W dalszym ciągu to emocja buduje strukturę wokalu, muzyczne napięcie tylko pozornie jest mechaniczne. Siedzą mi w głowie Twoje  „zimne tła”,  nie wiem jak się do nich odnieść.

Sajmon: Oba te pierwiastki mutują i będą mutować w naszej twórczości. Symbioza jak najbardziej! W końcu szukamy nowych  rozwiązań, nie konfliktów. Here comes tomorrow! Czy się tego chce czy nie. Człowiek pod wpływem technologii ulega transformacją, muzyka Tesla Power stara się w ich obliczu to think new thoughts, develop new ideas („wymyślić nowe koncepcje, rozwijać nowe pomysły” – tłum. Adalbert). Każda zmiana jest trudna, często i bolesna, stąd też te rozszalałe, jeszcze ludzkie, wokale.

Adalbert: Tesla Power nie jest tylko projektem studyjnym, ale również koncertuje.  Jak się czujecie na scenie, gdy możecie skonfrontować waszą, niełatwą przecież muzykę, z odbiorcą?

Tomasz: Tesla Power nie istnieje bez koncertów, dużo czasu zajęło mi kompletowanie sprzętów, wymyślanie rozwiązań, by forma sceniczna była prosta w instalacji i identyczna w 100% z wersją studyjną. Scena w Polsce jest trudna, odbiorcy nie są przyzwyczajeni do koncertów wszelakich form elektronicznych.

Niezrozumiałe jest dla mnie nastawienie pokroju „elektronika to play i stop”, gotowe algorytmy, poukładane w schematyczną całość. Elektronika to spectrum możliwości… dostajesz do ręki gitarę i wiesz jak ona powinna brzmieć… dostajesz syntezator bez presetów i co z nim zrobisz? To inna forma, musisz wiedzieć jak ją wykorzystać by nie polec.

Sajmon: Ekspresja Tesla Power uzyskuje swój pełny wyraz właśnie na koncertach. Gramy dla różnej publiczności, w miejscach mniej i bardziej do tego przystosowanych. Występujemy  przed ludźmi, którzy nie zawsze są gotowi na taki  rodzaj doświadczeń, co w Polsce, dla podobnych zespołów, chyba nie jest taką rzadkością. Czerpię ogromną radość z grania na żywo, myślę że część  entuzjazmu udziela się widowni.  Chcemy koncertować więcej!

Adalbert: Macie już na koncie jeden spory sukces – wygraliście festiwal muzyki rockowej Żawrock w Żarach – jak wspominacie to wydarzenie? Nie byliście zaskoczeni, że ze swoim elektronicznym repertuarem wyprzedziliście zespoły prezentujące gitarowe granie?

Sajmon: I tak i nie. Miałem opory aby na takim przeglądzie się pokazywać, z drugiej strony chcieliśmy pokazać się szerszej publiczności i zagrać na naprawdę potężnym sprzęcie i wielkiej scenie. Skoro nie odrzucono naszego zgłoszenia występowaliśmy na równych prawach z reszta wykonawców. Chyba nikt nie spodziewał się po zespole bez gitar i perkusji takiej energii, dopracowania i oddania.

Tomasz:  Każdy koncert to zabawa, próba przekazania energii, zrobienia czegoś po swojemu. Spodziewaliśmy się, że zostaniemy potraktowani jako anomalia. Finał był nieoczekiwany, może to właśnie wspomniana anomalia, nieporównywalność brzmieniowa stanowiła o wyniku… to nieistotne, kilka czynników zadecydowało o reakcji Portera, Grodzkiego i Haczka. Przywiązujemy olbrzymią wagę do formy scenicznej, a koncerty w miejscach, w których takiej elektroniki raczej nie ma potęgują pragnienie bycia sobą, pokazania świata z jakiego przybywamy.

„Adalbert: „Gazeta Lubuska” pisała o reakcji jednego z jurorów, Johna Portera, który widząc wasz występ miał zapytać „Co oni tu jeszcze robią?”. Były to oczywiście słowa uznania, ale nie za bardzo rozumiem, gdzie jego zdaniem mielibyście być, bo w Polsce taka muzyka nie może liczyć chyba na komercyjny sukces…

Sajmon: Nie wydaje mi się aby była tworzona z zamysłem komercyjnego sukcesu. Po prostu robimy swoje. Potrzeba ma swój początek i koniec w nas, oczywiście gdy znajduje uznanie jest nam szczególnie miło.

Tomasz: John Porter związany jest z muzyką całe życie, może nie myśli kategoriami polskiej sceny muzycznej, na pewno tak nie myśli, to unikatowość, zbliża nowe zespoły do nieśmiertelności… Będę nieskromny pisząc, ze może Porter to zauważył, to takie niepolskie… Właśnie dlatego polska scena muzyczna zasila czarną dziurę muzycznej sceny świata. Przestańmy zastanawiać się co jest komercyjne. Sukces komercyjny to pojęcie show biznesu, dla mnie nieadekwatne do dokonań muzycznych. Garstka ludzi rozumiejących co robię jest dla mnie sukcesem… Komercję zostawiam mediom, mi nie jest do niczego potrzebna.

Adalbert: Inny z jurorów na pytanie postawione przez Portera odpowiedział, że powinniście podbijać niemieckie kluby – ale szczerze mówiąc, nie gracie modnego za zachodnią granicą dark electro, czy future popu, w dodatku niektóre teksty piszecie po polsku.  Jak narodziła się oryginalna formuła muzyczna Tesla Power, bo chyba nie z inspiracji tym co jest na topie w electro-industrialnym światku?

Tomasz: Top stawiam na równi z komercjalizmem. Muzyka Tesli rodzi się w mojej głowie, to nieustanne poszukiwanie nowej formy. Chcesz przeczytać książkę która spełni twoje oczekiwania? To ją napisz… Złośliwi powiedzą, ze nie potrafię pisać… zgadzam się, ale podejmuje próbę nauczenia się procesu zadowalającego mnie. Muzyka Tesli ma cieszyć mnie, jeżeli przy okazji ktoś odczuwa podobnie to jest to mój sukces.

Tak bez ironii: przez cały czas staram się patrzeć na własną twórczość z boku, generuję dźwięk i zastanawiam się kilka dni jak do niego podejść, czy jest coś co mnie w nim ciekawi, co sprawia, ze chce do niego wrócić. Tak buduję macierz z której powstaje utwór. Zależy mi na przestrzeni, szarej przestrzeni dźwiękowej.

Sajmon: Formuła Tesla Power jest naturalnym przełożeniem na dźwięk, tego kim jesteśmy w danym momencie, tego co potrafimy i wpływów pod którymi jesteśmy. Staramy się unikać czystości gatunkowej, która często zarzyna kreatywność i jest zaproszeniem w  domenę oczywistości.

W muzyce Tesla Power słychać wiele wpływów, ale unikamy też chwytliwego, nużącego już po piątym przesłuchaniu, efekciarstwa, czy tez irytującego przekombinowania. Jeżdżąc na festiwale, te niemieckie w szczególności,  niejednokrotnie zadziwia mnie jak bardzo pojemne jest pojecie dark independent.

Adalbert: Niedługo nakładem Halotan Records ukaże wasze pierwsze wydawnictwo,  czy moglibyście jakoś je przybliżyć jego potencjalnym słuchaczom?

Sajmon: Dobiutancka EP-ka  ma przede wszystkim przedstawić nas i pokazać potencjał, który reprezentujemy szerszemu audytorium. Różnorodność naszym imieniem. Poddaliśmy jeden z naszych utworów remixowi Wojtka Benicewicza – autorowi rewelacyjnych  „Fujarek” – by Was jeszcze bardziej zaskoczyć.

Tomasz:  Dziękuję wszystkim za pomoc przy produkcji materiału jak i powstawaniu kawałków. Tak naprawdę płyta to wierzchołek góry, przekrój przez dotychczasową drogę jaką podążamy. Znajdziecie tam pierwsze nagrania jak również ostatnie dźwięki generowane w zdecydowanie inny sposób. Nasze starania zmierzają do jak najczytelniejszego przekazu naszych muzycznych myśli… mam nadzieje, że dzięki płycie zamiar stanie się faktem.

[yframe url=’http://www.youtube.com/watch?v=poTaaTF1Qy4′]

Scroll to Top