Follow our profiles:

This Cold – A deeper grey

Tegoroczne Castle Party było bez wątpienia wydarzeniem muzycznym i kolejną okazją do zobaczenia starych wyjadaczy mrocznego grania, jak również sprawdzenia, co mają do zaoferowania debiutanci. W tym ostatnim przypadku nie chodziło tylko i wyłącznie o koncerty, gdyż było również miejscem premiery debiutanckiej EPki polskiego zespołu This Cold, który jest kontynuacją kapeli Cabaret Grey. Dla piszącego te słowa ta właśnie premiera stała się dość istotnym muzycznym wydarzeniem, bo mało mamy na światowej scenie projektów, które w tak udany sposób nawiązują do postpunkowo/zimnofalowych tradycji – przynajmniej tyle można stwierdzić na podstawie tego dziewiętnastominutowego materiału. Niestety, tylko dziewiętnastominutowego – ale takie już uroki „rozpoznawania terenu” przez debiutujący zespół.

 

[halobox91]

Ogólnie rzecz biorąc mam niemały problem z takim rodzajem grania. Z jednej strony trudno nie docenić wartości pokręconych, mrocznych dźwięków, wykonywanych przez różnego rodzaju składy odwołujące do tradycji zimnej fali/death rocka/post punka, czy jakbyśmy jeszcze inaczej te dźwięki nazwali. W zalewie gotyckometalowych klisz  z jednej strony i mrocznego disko z drugiej, takie kopanie w skamielinach sprzed trzydziestu lat zawsze niesie ze sobą pewną dozę oryginalności i świeżości.

Nie zmienia to wszakże faktu, że irytuje mnie niemiłosiernie eksplorowanie tego rodzaju formy, dla samego faktu bycia oldskulowym. Są oczywiście zespoły, które eksplorując rejony mrocznego postpunka nie ograniczają swojej twórczości w taki sposób i  ostatnio do tego grona dołączył właśnie This Cold. Uważam, że „A deeper Grey” to coś znacznie więcej niż tylko wskrzeszanie tradycji Xmal Deutschalnd czy starego Closterkellera.

Pierwszym co zwraca uwagę jest świetne, organiczne brzmienie krążka – każdy instrument brzmi bardzo wyraziście, na czym zyskuje przede wszystkim sekcja rytmiczna (za którą odpowiadają Łukasz Łysy-bas i Marcin Tokarski- perksuja).

Słychać to już w otwierającym numerze – „Liquid”, który jest po prostu doskonałym przykładem dynamicznego rocka gotyckiego, bardzo szlachetnej próby. A że zamiast potępieńczych jęków setnej imitacji Carla McCoya dostajemy bardzo oryginalny  i melodyjny wokal Agaty Pawłowicz – to już tylko plus. Ten numer był dla mnie sporym zaskoczeniem, bo nie spodziewałem się, że This Cold – jakby nie patrzeć kontynuacja Cabaret Grey – zabrzmi tak czadowo. Bliższy poprzednikowi This Cold jest „Universe in the pocket size”, bo troszkę więcej tu pokręconych dźwięków, dysonansów… ale tak naprawdę główny riff,  i gitarowy ciężar w refrenie znowu nie pozwalają słuchaczowi spokojnie usiedzieć na miejscu. Sama końcówka tego numeru (od 1:56 wzwyż), w której wybijająca plemienne rytmy perkusja i miarowy bas stanowią tło dla gitarowego jazgotu i  potęgującego napięcie wokalu Agaty, to już prawdziwe mistrzostwo świata.

 

 

Scroll to Top