Co ma wspólnego drogówka, Szwajcaria i ściąganie muzy z netu?
Złe prawo to takie, które zmusza uczciwego człowieka do zostania przestępcą. Złe prawo to także takie, które przez swoją nieżyciowość podważa szacunek i zaufanie do prawa w ogóle. Takie właśnie prawo proponują nam zwolennicy zaostrzenia praw autorskich w Polsce. Chcą oni stanąć za rogiem i kosić kasę.
W Polsce mamy jedne z najliberalniejszych praw autorskich w Europie. Ściąganie muzyki i filmów na własny użytek jest 100% legalne. Zdziwiony/zdziwiona? Tak to właśnie wygląda, w Polsce nie ma żadnych „nielegalnych downloadów”. To kłamstwo powtarzane w mediach tak długo, aż ludzie uwierzyli. Zgoogluj sobie „dozwolony użytek osobisty”.
Podobne rozwiązanie panuje w Szwajcarii, po dokładnych badaniach wpływu takiego prawa na gospodarkę okazało się że ściąganie nie ma negatywnego wpływu. Tyle że w Szwajcarii panuje dojrzała demokracja bezpośrednia, oparta na referendach. Jest to kraj o modelowym społeczeństwie obywatelskim.
Nie można więc mówić, że polskie prawo jest przestarzałe a my jesteśmy w ogóle gorsi od Zachodu i trzeba nas pod tym względem ucywilizować. Na ten haczyk łapią się obarczeni kompleksem niższości polscy politycy.
Ciekawostka: w Szwajcarii jest obowiązek posiadania w domu broni (zwykle aktualnie używanego przez tamtejszą armię karabinu) na wypadek wojny. Jakoś nie słychać by Szwajcarzy masowo mordowali się nawzajem przy pomocy tej broni. Tym bardziej można przyjąć, że są oni bardzo dojrzałym i rozwiniętym społeczeństwem – także pod względem stosunku do praw autorskich.
Żeby zmienić prawo w krajach takich jak Polska wystarczy przekonać paru debili u władzy i ty – jako obywatel – nie masz nic do gadania. Przykład: niedawna ratyfikacja ACTA, pomimo masowego sprzeciwu społecznego. Niestety nie trzeba cię pytać o zdanie tak jak Szwajcarów.
Wprowadzenie prawa podobego do szwajcarskiego (czy polskiego) w pozostałych krajach Europy jest mało realne. Pod naciskiem lobbystów kraje Europejskie będą raczej zaostrzać prawo.
Jeżeli prawa autorskie w Polsce zostaną zaostrzone, to musi się to stać kosztem naszej prywatności. Egzekwowanie takich praw nie będzie technicznie możliwe bez powszechnego śledzenia i rejestrowania naszej aktywności w Internecie. Zaostrzenie prawa autorskiego w takim kształcie jakiego domaga się przemysł rozrywkowy jest jednoznaczne z pozbawieniem nas dużej części prywatności.
Polska jest krajem który jest europejskim rekordzistą w ilości zapytań o billingi do firm telekomunikacyjnych przez policję i służby. W każdej, najbardziej duperelnej sprawie twoja internetowa działalność będzie sprawdzana – na wszelki wypadek oraz dlatego, że policja będzie to mogła zrobić łatwo – tak jak dzisiaj dostać billing.
Przy okazji byle wykroczenia będą ci wywlekane nielegalne już wtedy downloady i będziesz zarabiać kolejne wyroki a statystyki skuteczności policji będą rosły i świetnie wyglądały w mediach.
Firmy które chcą zaostrzenia prawa grają brutalnie. Nazwy praw które chcą wprowadzić manipulują opinią publiczną (sugerują inne zamierzenia niż cenzura – np. ochronę dzieci przed pornografią itp.). Trudno być przeciw ochronie dzieci i właśnie dlatego wybierane są takie nazwy. To są chwyty godne Goebbelsa.
Aresztowanie Kima Dotcoma (twórcy megaupload) pokazuje jak poteżne są grupy interesu starające się zmieniać prawa autorskie na świecie – także i w Polsce. Okazuje się że lobby to może doprowadzić do aresztowania osób przebywających poza jurysdykcją USA. Niemalże udało im się doprowadzić do ekstradycji Dotcoma do USA.
Głupio postawiony znak drogowy sprawia że ludzie jeżdżą wolno tam, gdzie bezpiecznie możnaby jeździć szybko. A jeżeli jeżdżą szybko, to łamią prawo. A jeżeli łąmią prawo, bo nie da się inaczej żyć, to tracą szacunek do prawa w ogóle. Wciskają potem gaz do dechy tam, gdzie jest naprawdę niebezpiecznie i wartoby zwolnić – bo przestali ufać prawu. Prawo staje się dla nich barierą i przeszkodą, a nie systemem który ma ułatwić życie nam wszystkim.
To właśnie – poza utratą prawa do prywatności – jest największa szkoda, jaką wyrządzi nam zaostrzenie prawa autorskiego. Bo ściągać i tak będziemy nadal, nawet jeśli stanie się to nielegalne. Wielu z nas teraz ściąga nie wiedząc że jest to legalne i obawiając się konsekwencji których nie ma.
Prawdziwymi beneficjentami zaostrzonego prawa autorskiego nie będą rodzimi Claptonowie. Najwięcej zyska – głównie amerykański – przemysł rozrywkowy, z którego inicjatywy prawo autorskie w Polsce ma być zmieniane.
No a co z artystami? Podobno „najbardziej wiarygodny jest artysta głodny”. Jeżeli Kazik czy Hołdys znikną i przestaną tworzyć, stracą ich – coraz mniej liczni – fani. Scena niezależna już od dawna nie ma pieniędzy i jakoś się bez nich obywa. Nie ma się więc co obawiać, że zniknie. Jeżeli natomiast zniknie wolność w Internecie, stracimy wszyscy.
Transfer kasy z tytułu praw autorskich za granicę kompletnie nie leży w interesie Polaków. Polska jest zbyt biedna, by sponsorować Amerykański przemysł rozrywkowy. Na zaostrzeniu prawa autorskiego zwykły człowiek może tylko stracić i to na wielu płaszczyznach – wolności, stosunku do prawa i demokracji, pieniędzy i prywatności.
W kwestii prawa autorskiego mamy w Polsce dużo więcej wolności niż Niemcy, Francuzi i inni dużo bogatsi Europejczycy. Nie pozwólmy sobie tego odebrać.